Po latach współpracy polskie skoki narciarskie żegnają się z Łukaszem Kruczkiem. Przychodził w atmosferze małego skandalu, posądzano go o całkowity brak kompetencji i doświadczenia. Kibice głośno utyskiwali, że Kruczek dostał się na stanowisko dzięki układom w PZN, a w szczególności dzięki proteksji Apoloniusza Tajnera. Na złość krytykom Kruczek udowodnił, że jego wybór, pomimo iż prawdopodobnie dość przypadkowy, nie okazał się całkowitą klapą.

Wielkie sukcesy za kadencji Łukasza Kruczka

To za jego kadencji wielkie sukcesy odnosił Kamil Stoch. Zresztą na stronie www.narciarska.pl znajdziemy artykuł poświęcony Kamilowi Stochowi. Wspomniani krytycy zarzucają Kruczkowi, że Stoch to talent czystej wody i nawet partnerka Pana Tajnera odniosłaby z nim sukces. Najwyraźniej jednak trener wziął sobie do serca dewizę lekarzy- „Primum non nocere”- „Po pierwsze nie szkodzić. Widząc, jak utalentowanego zawodnika przyszło mu trenować, nie przeszkadzał w rozwoju jego talentu, a to też wielka sztuka, szególnie dla trenerów skażonych przesadną ambicją. Kruczek wiedział, że to Stoch jest gwiazdą i basta. Na plus trzeba też Kruczkowi zapisać rozwój innych polskich zawodników- Żyły, Ziobry, Murańki. Niestety, praca jadąca we właściwym kierunku, początkowo wychyliła się z torów, a w obecnym sezonie zaliczyła spektakularny wypadek.

U Kruczka i jego ekipy nastąpiło wypalenie materiału, pojawiające się nawet u tak niesamowitych szkoleniowców jak Mika Kojonkoski. Na domiar złego, skromny do tej pory Kruczek, nie radząc sobie najwyraźniej z pasmem spektakularnych porażek, zrobił się nad wyraz butny, co było absolutnie niewspólmierne do sytuacji i momentami wyglądąło groteskowo. Mimo wszystko, erę jego rządów należy ocenić dość pozytywnie i podziękować mu za współpracę. Naprawdę mogło być gorzej.